www.olejkowyzielarz.pl

Uważam, że wielu rodziców robi krzywdę swoim dzieciom przeprowadzając częste chemiczne lub długotrwałe kuracje naturalne skierowane przeciw pasożytom. Podobnie jest gdy rodzic całkowicie lekceważy problem pasożytów. To, że te kuracje są często nieskuteczne jest już zupełnie inną sprawą. Rodzic który wydaje często nawet kilkaset złotych wliczając badania, testy, koszt wizyt, leków czy innych środków powinien zacząć od metod naturalnych, znanych, sprawdzonych, a przede wszystkim bezpiecznych. Opisywane przeze mnie w poniższym tekście sposoby na pozbycie się pasożytów są tanie albo wręcz darmowe a przede wszystkim nieszkodliwe dla organizmu dziecka.

Wrzesień to okres kiedy na rynku zaczynają pojawiać się dynie. Dynia - jest ich wiele odmian (Cucurbitapepo i maxima) najpopularniejsze w Polsce to Melonowa żółta (większa), Hokkaido, Bambino(mniejsza). Ponieważ nikt nie jest specjalistą - napiszę, że chodzi o egzemplarze tylko w przedziale kilka – kilkadziesiąt kilogramów (uważam, że 35kg to max), nie o egzemplarze ozdobne. Wiele osób hodujących dynie nie wie nawet jak cennym skarbem dysponują.

Dynia to niedoceniane warzywo, jest źródłem wielu cennych witamin i minerałów, dla dzieci wręcz bezcenna bo jest lekkostrawna, neutralna smakowo, po odpowiednim przyprawieniu bardzo smaczna, nie uczula - może być podawana alergikom. Jest tania, dostępna, łatwa w uprawie. Jest cennym źródłem wapnia i potasu, sprzyja przemianie materii, zawiera bardzo mało kalorii ale najważniejsze jest to co siedzi w dyni w środku – jej pestki. Pestki dyni to jedna z najcenniejszych rzeczy jakie podarowała nam natura.

Poza innymi cennymi właściwościami najważniejszą zaletą pestek dyni jest to , że pestki spożywane na surowo potrafią zabić ogromną większość pasożytów jakie mogą się gnieździć w organizmie człowieka. Działają na wszystkie znane paskudztwa, zarówno na owsiki, glisty, tasiemca a nawet na tęgoryjca. Działają również na pierwotniaki, pisząc dalej pasożyty czy robaki używam skrótu myślowego i mam na myśli te wszystkie szkodliwe dla człowieka organizmy. Te bezcenne właściwości pestek dyni są znane od setek lat i nie da się ich porównać z syntetycznymi lekami bo nie mają takiego odpowiednika. Pestki mają jeszcze jedną zaletę - ich spożycie jest bezpieczne i w 100% nie powoduje szkodliwych dla organizmu skutków ubocznych. Przynajmniej ja w swojej praktyce nie zetknąłem się z takim przypadkiem, jednocześnie w literaturze naukowej na ten temat a śledzę ją uważnie, np. w polskich "Wiadomościach Parazytologicznych" (i nie tylko zresztą)nie opisano ani jednego takiego przypadku.

Biorąc pod uwagę te wszystkie właściwości to właśnie pestki z dyni wydają się być tym idealnym środkiem do odrobaczenia tych, którzy są najcenniejsi dla nas wszystkich czyli dla naszych dzieci. Czynnikiem który ma również niebagatelne znaczenie jest to, że pestki dyni są smaczne a przynajmniej dla większości dzieci neutralne smakowo. Co prawda są inne, silniejsze i pewniejsze środki roślinne– przede wszystkim takie zawierające tujon – ale one przy dłuższym użyciu mogły by być potencjalnie niebezpieczne czy szkodliwe. Niestety mimo, że mamy XXI wiek to tak dokładnie, w 100% nie wiadomo do końca jakie składniki w pestkach dyni są odpowiedzialne za ich cenne właściwości. Głównie chodzi o kukurbitacynę.

Pisząc o właściwościach pestek dyni trzeba koniecznie napisać o tym o czym często zapominają napisać nawet różni producenci naturalnych środków antypasożytniczych. Otóż te bezcenne właściwości posiadają jedynie świeże pestki z dyni. Co rozumiem pod pojęciem świeże pestki z dyni – otóż chodzi o nasiona świeżo wyjęte z owocu i w miarę szybko spożyte. W miarę szybko oznacza 12h,max.do 24h od wyjęcia pestek. Na szczęście dynia jest takim warzywem które doskonale się przechowuje. Nawet jeśli teraz nie planujecie przeprowadzić kuracji na pasożyty co jest zrozumiałe ponieważ dziecko było z dala od źródeł zakażenia – przedszkole, szkoła to warto zakupić dynię teraz i później ją wykorzystać. Dynia położona do klasycznej ciemnej, chłodnej i wilgotnej piwnicy potrafi dotrwać nie zepsuta nawet do marca, oczywiście wszystko zależy od konkretnego egzemplarza. Generalnie okres przechowywania 5-6 a nawet 7 miesięcy jest całkowicie realny. Tak długi okres pozwala na zakup paru dyni, ich przechowanie i przeprowadzenie nawet 3 kuracji, np. połowa września, koniec listopada i początek lutego. Stoję na stanowisku , że kurację samymi pestkami dyni można przeprowadzać co 60-100 dni. W przypadku gdy dziecko przebywa w zagrożonym środowisku a jest nim na pewno przedszkole czy szkoła uważam, że taką kurację powinno się przeprowadzić dwa razy w roku jako obowiązkowy element profilaktyki zdrowotnej.

W większości badań pasożyty nie wychodzą bo nie jest tak jak sobie myśli większość ludzi czy lekarzy, że pasożyty codziennie wydalają jakieś ślady które później można znaleźć w laboratorium. To, że wynik badania na pasożyty jest negatywny nie znaczy, że nie mamy pasożytów. Pieniądze wydane na testy lepiej przeznaczyć na zakup dyni. Jej właściwości anty pasożytnicze maleją w miarę upływu czasu ale nie jest to znaczny stopień. W mojej ocenie, pod koniec okresu przechowywania te właściwości są słabsze o około 20% co praktycznie niewiele zmienia. Wróćmy do właściwości antypasożytniczych pestek – jak wcześniej napisałem mają je jedynie świeże pestki. Wyroby z pestek – olej z nich wytłaczany czy same suszone pestki mają te właściwości ale już w niewielkim stopniu – w mojej ocenie to 5-20% wartości świeżych pestek. Kluczowym czynnikiem wpływającym na to, że pestki tracą swoje cenne właściwości wydają się być suche powietrze, dokładniej temperatura i wilgotność. A konkretnie chodzi o utratę wilgotności i zbyt wysoką temperaturę. Dlatego suszone pestki czy olej produkowany w wysokiej temperaturze prawie nie mają już takich właściwości. Oczywiście zalecam aby w czasie przygotowywania pestek do spożycia nie traktować ich temperaturą wyższą od 40 stopni Celsjusza. Oczywiście spożywanie suszonych pestek czy oleju z nich wytworzonego jest też zalecane ale powinno być traktowane jako element bardziej profilaktyki czy zapobiegawczo a nie jako radykalne lekarstwo na pozbycie się problemu.

Wróćmy do świeżych pestek i sposobu ich użycia. Dynie należy rozciąć, wydobyć pestki, opłukać je i przystąpić do najtrudniejszej i najbardziej mozolnej czynności – wydobywania ziarna i pozbycia się łusek. Najważniejszą i najcenniejszą częścią pestek jest taka delikatna skórka, otoczka czy błonka najczęściej zielonkawa która znajduje się tuż pod łupiną a na samym owocu. Skórka ta zawsze schodzi razem z nasionem. Jak postępować z świeżo obranym nasionem napiszę moim pacjentom. W przypadku starszych dzieci czy dorosłych można zaniechać tej pracochłonnej czynności obierania nasion i wystarczy posłużyć się mikserem czy blenderem i zmiksować całość nasion razem z łupinami na miazgę czy bardziej pulpę i tak to spożywać. Będzie to mniej smaczne i trudniejsze do spożycia ale przy okazji dostarczymy w ten sposób organizmowi solidną porcję błonnika który wspomoże konieczne wypróżnienie. Ja jednak uważam, że możemy się dla własnego dziecka poświęcić i wyłuskać nasiona. Proszę pamiętać aby wyłuskiwane nasiona nie wysychały. Przez parę godzin mogą bowiem wyschnąć i utracić sporą część cennych właściwości. Można temu zaradzić. Same pestki z dyni mają jednak smak najczęściej tolerowany przez najmłodszych.

Mój pacjent i współpracownik p.Jan napisał mi, że znany polski naukowiec i fitoterapeuta prof. Ożarowski zalecał do miksowanych nasion dodawać mleka. Ja jednak absolutnie to odradzam a nawet moim pacjentom zabraniam. W czasie kuracji antypasożytniczych nie należy stosować mleka albo przynajmniej w znacznym stopniu ograniczyć jego stosowanie. Mleko ma właściwości odtruwające i zmniejsza siłę działania wszystkich specyfików zabijających inne organizmy. Generalnie wszelkie płyny osłabiają siłę działania takich specyfików dlatego też bezpośrednio po zażyciu pestek nie powinno się zbyt wiele pić.

Ja w swoich kuracjach poza dynią stosuję jeszcze inne dodatki aby wzmocnić efekt działania dyni ale to już moja specjalność.

Pisząc o dzieciach i naturalnych a głównie nieszkodliwych środkach na pasożyty nie sposób nie wspomnieć o marchwi. Jej sok czy ewentualnie starta marchewka spożywana najlepiej na czczo mogą bardzo wiele pomóc. Problem owsików często da się rozwiązać już przy pomocy samej marchewki, czarnych jagód czy lewatywy czosnkowej. Na owsiki często nie trzeba stosować żadnych środków, wystarczy sama higiena o czym napisałem w rozdziale tak się nazywającym, polecam przeczytanie, podobnie jak rozdziału pasożyty. Borówki - czarne jagody to specyfik trochę zapomniany, sprawdzony i całkowicie bezpieczny. Można je spożywać świeże bardzo dobrze umyte oraz suszone lub w przetworach. Zawsze takie naturalne specyfiki brać przez parę dni i większej ilości. Należy pamiętać o tym, że świeże owoce jagód działają rozwalniająco a suszone przeciw biegunkowo. Jeśli chodzi o lewatywę czosnkową to proszę nie przesadzać z ilością czosnku bo nadmiar może wyrządzić wiele szkód i spalić delikatne błony śluzowe. Pojedyńcza lewatywa jest niewystarczająca, zawsze trzeba przeprowadzić parę zabiegów. Również popularny rumianek (bezpromieniowy) ma właściwości przeciwrobacze (słabe). Zdecydowanie polecam jego użycie bo jego rola w takim charakterze jest praktycznie nieznana. Rumianek może być stosowany w formie naparu (można zrobić mocniejszy) jak również i lewatywy. Rumianek pomaga pozbyć się zmian skórnych towarzyszących najczęściej pasożytom.

Innymi w miarę bezpiecznymi w użyciu ziołami są tatarak, oman, kamala, liście orzecha a nawet piołun, bylica, wrotycz. Niektórzy a może nawet większość czytelników oburzy się czytając te słowa – piołun i wrotycz dla dzieci– to jakiś okrutny morderca. Zapewniam , że tak nie jest, należy zrobić podstawowe rozróżnienie – w jakiej postaci czy ilości jest podawane dane zioło, czy jest to suchy proszek czy też chodzi o napar czy odwar czy też chodzi o wyciąg alkoholowy – nalewkę. Najczęściej zioła są podawane zalane wrzątkiem. Ten proces pozwala na wyciągnięcie z roślin cennych elementów na których nam zależy. Jednak ten proces pozwala na wyciągnięcie tylko części cennych składników, tylko takich które są rozpuszczalne w wodzie a takich większości silnie działających składników ten proces nie obejmuje. Podstawowe takie substancje to np.olejki eteryczne ale nie tylko one, chodzi też o wiele innych składników które są w wodzie nierozpuszczalne. Nas w omawianym przykładzie interesują składniki które zabijają pasożyty – taką substancją jest głównie tujon – który działa na układ nerwowy pasożytów powodując ich śmierć będąc jednocześnie bezpieczny dla człowieka. Do śmierci pasożytów przyczyniają się również inne „gorzkie” składniki zawarte w tych ziołach dlatego warto je pić. Praktycznie wszystkie zioła na robaki są niestety gorzkie. Właśnie ten „gorzki” smak jest pochodną substancji których nie lubią pasożyty które są dla nich toksyczne i co pomaga je zwalczyć.

Otóż tujon jest substancją nierozpuszczalną w wodzie lecz jedynie w alkoholu. Najlepiej rozpuszcza się w alkoholu etylowym czyli popularnej wódce ale również, choć w mniejszym stopniu w glicerynie która również jest alkoholem. W większości preparatów roślinnych dostępnych na rynku rozpuszczalnikiem jest właśnie gliceryna. Dlatego jeśli niektóre osoby się oburzyły, że propaguję dla dzieci tujon to mogą one spać spokojnie. Zrobienie, podanie i wypicie herbaty z piołunu, bylicy czy wrotyczu nie spowoduje żadnych szkód. Szkodliwe składniki nie przenikają do wody a jeśli tak to w zupełnie minimalnym stopniu. Picie herbaty z wrotyczu pomaga nie tylko w walce z pasożytami, pozwala na zdecydowanie szybsze i łatwiejsze przejście przez każdy okres grypy czy przeziębienia. W Polsce ten sposób propaguje też najlepszy polski fitoterapeuta - dr.Różański. Oczywiście w wypadku dziecka o takim podaniu i dawce ziół w naparze powinien decydować fachowiec.

Zresztą szkodliwe właściwości tujonu są moim zdaniem zbyt demonizowane. Sam osobiście od wielu lat pijam nalewki z piołunem a 3 razy w roku stosuję profilaktycznie na odrobaczenie nalewki z wrotyczem, piołunem i bylicą dodatkowo wspomagając się olejkami eterycznymi. Bo właśnie dopiero zastosowanie tujonu pozwala na 100% skuteczność kuracji przeciw pasożytom . W przypadku dorosłych uważam wręcz za obowiązkowe użycie preparatów z tujonem. Tujon jest również zawarty w olejkach eterycznych wielu roślin. Parodniowe picie parunastu mililitrów odpowiednich nalewek czy spożywanie dziesiątych części mililitra odpowiednich olejków uważam za całkowicie nieszkodliwe. Oczywiście przestrzegam przed długotrwałym wielomiesięcznym użyciem w dawce dla niektórych skromnej np. ćwierć litra piołunówki. Negatywne skutki użycia absyntu – wódki na bazie głównie piołunu obserwowano dopiero po wielomiesięcznej wcale nie symbolicznej konsumpcji. Nie natknąłem się na opis w literaturze naukowej przypadku aby jakaś kuracja przeciw pasożytom z udziałem tujonu wyrządziła komuś jakieś szkody.

Innym sposobem na pasożyty jest spożywanie mikstury jawo – co prawda nie działa aż tak zabójczo ale bardziej odstraszająco ale działa ona doskonale antygrzybiczo. Jej skład jest podany w rozdziale o diecie. Zresztą stosowanie już tylko jednego z jej składników – kiszonego soku z ogórków pozwala często na pozbycie się grzybiczego nalotu z języka. Polecam każdemu spróbowanie tego taniego i zdrowego sposobu.

Należy wspomnieć jeszcze o jednym bardzo ważnym aspekcie każdej kuracji przeciw pasożytniczej. Dowolnej, zarówno chemicznej jak naturalnej. Żadne badanie ani żaden test nie jest w 100% wiarygodny, nic i nikt nie jest w stanie stwierdzić czy i w jakim stopniu organizm danego człowieka jest zarobaczony i czy został on odrobaczony. Nigdy nie wiemy jak wiele jest pasożytów, czy są tylko jednego rodzaju czy też jest ich parę rodzajów co też się zdarza. Nigdy nie wiemy do końca czy i w jakim stopniu dowolna kuracja była skuteczna.

Dla mnie kluczowa jest obserwacja, diagnozowanie na podstawie objawów. Nigdy nie podejmę się przeprowadzenia kuracji jeśli są tylko jakieś testy a nie ma żadnych objawów.

Kukurbitacyna zawarta w pestkach dyni działa na podobnej zasadzie jak tujon we wrotyczu czy piołunie – zabijają pasożyty głównie poprzez paraliż ich układu nerwowego. Nigdy nie wiemy czy dawka jaką wzięliśmy jest wystarczająca do zabicia wszystkich robaków. Część z nich może być jeszcze nie całkowicie zabita tylko jakby „sparaliżowana czy ogłuszona” i może później odzyskać siły dlatego ważne jest aby takich robaków jak najszybciej się pozbyć. Dotyczy to oczywiście sytuacji gdy pasożyty nie są głęboko wrośnięte w organizm człowieka jak np. przywry. Takie oczyszczenie czy sprzątanie możemy to zrobić tylko w jeden sposób – przez wypróżnienie jelit. Można to zrobić klasyczną metodą lub stosując lewatywę. Ponieważ stosowanie lewatywy wymaga pewnych umiejętności najlepiej spowodować klasyczne wypróżnienie. Jeśli stosujesz lewatywę wykorzystaj albo czosnek albo rumianek. Jest to jedna z trudności kuracji antypasożytniczej, optymalnie najlepiej byłoby spowodowanie 2-3 wypróżnień na dobę. Dobranie idealnie najbardziej idealnego środka jest niezwykle trudne, praktycznie niemożliwe. Stosuje się różne preparaty czy środki, np. olej rycynowy, sól gorzką, senes. Bardzo dobra jest babka. Środki naturalne często trzeba stosować z wyprzedzeniem jak np. babkę. Ja czasem polecam Kamalę która nie dość, że działa na robaki to jeszcze dodatkowo przeczyszczająco. Trzeba dokładnie dobierać dawkę do wagi i wieku pacjenta ale uważam, że nawet wywołanie przejściowej biegunki jest korzystniejsze niż brak wypróżnienia. Pamiętamy aby szybko działającego środka przeczyszczającego nie brać od razu bezpośrednio po użyciu pestek dyni. Pestki dyni muszą przez jakiś czas podziałać. Wypróżnienie jest naprawdę konieczne poza tym, że pozbywamy się „wpółżywych” robaków to przede wszystkim pozbywamy się martwych. W skrajnych przypadkach waga naszych współlokatorów może wynosić nawet 1 kg. Zawsze obserwuj oddany stolec.

Toksyny wydzielane przez rozkładające się pasożyty mogą być bardzo groźne. Jeśli ilość pasożytów jest niewielka to organizm na ogół bezproblemowo daje sobie radę, jeśli robaków było dużo mogą być poważne problemy. Najczęściej w czasie kuracji antypasożytniczej stan pacjenta pogarsza się i jest to najczęściej oznaką tego, że przeprowadzana kuracja i specyfiki w niej zastosowane działają. Najczęstszym objawem przy każdej kuracji jest wysypka, występuje praktycznie zawsze. Jeśli inwazja pasożytów była rozwinięta i były opanowane np.płuca co wbrew pozorom jest częste to pogorszenie jest znaczne, wystąpi gorączka, kaszel, często wysypka, świąd . W takiej sytuacji ale również w łagodniejszych reakcjach pomagają leki antyhistaminowe.

Takie pogorszenia stanu chorego są bardzo częste i czasem znaczne dlatego też większość producentów różnego typu naturalnych środków na pasożyty najczęściej stosuje niższe zalecane dawki i zaleca dłuższe przeprowadzanie kuracji ( tydzień do 4 tygodni). Ciężko jest jednoznacznie stwierdzić czy lepsze są krótsze czy dłuższe kuracje, uzasadnić da się każdy wariant, dłuższe są na pewno bezpieczniejsze. Nas ten problem i dyskusja na ten temat nie dotyczy bo kuracja pestkami dyni przeprowadzana jest jednego dnia. Ja zaś osobiście zalecam kuracje nie trwające dłużej niż tydzień.

Pamiętajmy o jeszcze jednej ważnej rzeczy, nie wszystkie pasożyty giną w czasie tej pierwszej kuracji, duża część środków nie działa na jaja pasożytów dlatego kurację zawsze powinno się powtarzać aby zabić pasożyty które później wyklują się z jaj czy też przetrwały pierwszą kurację. Ciężko precyzyjnie i dokładnie określić termin drugiej kuracji. Ja zgadzam się z większością innych specjalistów aby kurację powtórzyć po 13- 17 dniach od zakończenia pierwszej.

 

Przepraszam jeśli tekst niektórym wydał się za obszerny, starałem się pisać tylko o najważniejszych rzeczach, na pewno tekst nie jest idealny i kompletny, mam nadzieję, że tekst choć trochę pomoże rodzicom.